Muszę szczerzę przyznać że Benefit nie był nigdy moją ulubioną firmą kosmetyczną. Jednak jak tylko zobaczyłam nową limitowaną edycję palety róży, stwierdziłam że może wreszcie się do niej przekonam.
Paletka zawiera 5 pełnowymiarowych produktów w skład których wchodzą 4 róże - California ( koralowy róż ze złotą poświatą ), Gold Rush ( róż ze złotym połyskiem ), Dandelion ( matowy jasny róż ), Rockateur ( róż z delikatną perłą ) i bronzer Hoola, dodatkowo mamy również pędzelek który według mnie jest akurat zbędny.
Głównym powodem zakupu tej palety były właśnie te 3 błyszczące róże z pięknymi poświatami. Już wyobrażałam sobie jaki cudny błysk będą tworzyć na twarzy. Niestety mój zachwyt nie trwał zbyt długo.
Już po pierwszych testach wierzchnia połyskująca warstwa się starła, ukazując zwykłe satynowe wykończenia produktów. Trochę się zawiodłam muszę przyznać, bo oczekiwałam super błysku.
Co prawda nie są one matowe jak Dandelion, ale jak same widzicie nie różnią się one znacznie wykończeniem. Kolejny minus jaki zauważyłam to to, że na twarzy prezentują się niemalże tak samo. Dandelion jest ledwo widoczny, Rockateur i Gold Rush są identyczne, California jako jedyny znacznie się różni kolorem, ale nie jest to mój ulubiony odcień. Z całej palety najlepiej spisuje się Hoola, który ma niesamowitą pigmentacje, i bardzo łatwo się nim pracuje. Mógłby jednak być trochę chłodniejszy, bo porównując do kultowego bahama mama prezentuje się lekko pomarańczowo.
Na pewno atutem palety jest jej piękny zapach. Już po otwarciu czujemy intensywnie perfumowaną woń, co dla wielu może akurat okazać się bardzo irytujące.
Ogólnie produkt oceniam bardzo nisko, ale to przez to że oczekiwałam kosmetyków z drobinkową poświatą, mocno rozświetlających jak przedstawiały zdjęcia i opisy reklamujące paletę, a nie zwykłych w dodatku niemalże takich samych odcieni róży.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaz. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 21 czerwca 2018
czwartek, 1 lutego 2018
Charlotte Tilbury, pomadka inspirowana Kim Kardashian 'Kim K.W.'
Charlotte Tilbury to jedna z nowszych marek luksusowych, dostępnych na rynku kosmetycznym. Powstała w 2013 roku a jej założycielką jest nikt inny jak sama Charlotte Tilbury, znana na całym świecie, jako wizażystka gwiazd. Charlotte z pochodzenia jest Brytyjką i mieszka w Londynie. Jej kosmetyki bez problemu możemy dostać w Harrods, oraz House of Fraser. Niestety nie jestem pewna jak z dostępnością marki jest w Polsce.
Wszystkie produkty Charlotte Tilbury zostały zamknięte w piękne złote opakowania. Marka daje nam również możliwość zakupu specjalnego zestawu produktów, wykorzystanego do danego prezentowanego przez Charlotte look'u i z pomocą jej filmików na youtube wykonać go na sobie. Dla wielu kobiet nie malujących się na co dzień, jest to bardzo duże ułatwienie.
Należy również wspomnieć tutaj o jej kultowych produktach, które zrobiły furorę na całym świecie. Do tego grona zdecydowanie musimy zaliczyć 'Filmstar Bronz&Glow' bronzer z rozświetlaczem, dzięki któremu konturowanie staje się czystą przyjemnością. 'Magic Foundation' podkład nadający perfekcyjny wygląd naszej cerze, oraz pomadka w słynnym kolorze 'Pillow Talk', która skradła serca wielu kobiet.
Od niedawna możemy również podziwiać jej nową kolekcje 12 szminek inspirowaną celebrytkami. W jej kolekcji znajdziemy szminki zadedykowane takim gwiazdom jak Victoria Beckham, Penelope Cruz czy Kate Moss. Jednak od momentu wejścia kolekcji na rynek przewidywano, że największą popularność zdobędzie kolor 'Kim K.W.' który jest inspirowany samą Kim Kardashian. Jest to najjaśniejszy odcień w całej kolekcji, idealny dla fanek koloru nude. Pomadki można dostać w cenie £24.
Charlotte Tilbury, Hot Lips 'Kim K.W.'
Kim K.W. najbardziej lubię używać w połączeniu z ciemniejszą konturówką, którą obrysowuje kontur ust, a środek wypełniam właśnie tą pomadką. Pozwala mi to na uzyskanie optycznie pełniejszych ust.
Wszystkie produkty Charlotte Tilbury zostały zamknięte w piękne złote opakowania. Marka daje nam również możliwość zakupu specjalnego zestawu produktów, wykorzystanego do danego prezentowanego przez Charlotte look'u i z pomocą jej filmików na youtube wykonać go na sobie. Dla wielu kobiet nie malujących się na co dzień, jest to bardzo duże ułatwienie.
Należy również wspomnieć tutaj o jej kultowych produktach, które zrobiły furorę na całym świecie. Do tego grona zdecydowanie musimy zaliczyć 'Filmstar Bronz&Glow' bronzer z rozświetlaczem, dzięki któremu konturowanie staje się czystą przyjemnością. 'Magic Foundation' podkład nadający perfekcyjny wygląd naszej cerze, oraz pomadka w słynnym kolorze 'Pillow Talk', która skradła serca wielu kobiet.
Od niedawna możemy również podziwiać jej nową kolekcje 12 szminek inspirowaną celebrytkami. W jej kolekcji znajdziemy szminki zadedykowane takim gwiazdom jak Victoria Beckham, Penelope Cruz czy Kate Moss. Jednak od momentu wejścia kolekcji na rynek przewidywano, że największą popularność zdobędzie kolor 'Kim K.W.' który jest inspirowany samą Kim Kardashian. Jest to najjaśniejszy odcień w całej kolekcji, idealny dla fanek koloru nude. Pomadki można dostać w cenie £24.
Charlotte Tilbury, Hot Lips 'Kim K.W.'
Szminka została zamknięta w pięknym metalowym opakowaniu w kolorze rose gold. 'Kim K.W.' to odcień beżowy z różowymi tonami. Szminka ma kremowo - satynowe wykończenie i delikatny waniliowy zapach, który przypomina trochę pomadki MAC. Kosmetyk całkiem przyjemnie się rozprowadza, ale niestety z trwałością już trochę gorzej. Nie wysusza ust, ale lubi podkreślać suche skórki, więc trzeba pamiętać o peelingu.
Kim K.W. najbardziej lubię używać w połączeniu z ciemniejszą konturówką, którą obrysowuje kontur ust, a środek wypełniam właśnie tą pomadką. Pozwala mi to na uzyskanie optycznie pełniejszych ust.
piątek, 13 stycznia 2017
Becca, Shimmering Skin Perfector Pressed - Moonston
Becca cosmetics to firma kosmetyczna założona przez Australijską wizażystkę Rebecce Morris Williams. Jednym z jej kultowych produktów jest zdecydowanie linia rozświelaczy Shimmering Skin Perfector. Mamy do wyboru dwa rodzaje tych produktów, w płynie bądź też prasowane w kamieniu. Nie jestem wielką fanką rozświetlaczy w płynie, więc cieszę się, że w moje ręce wpadł ten drugi Shimmering Skin Perfector Pressed (£32.00)
Puder dostępny jest w 5 odcieniach: Moonstone (pale gold),
Opal (golden opal pearl), Topaz (golden bronze pearl), Rose Gold (soft gold infused with rose tones), Pearl (soft luminescent white).
Mój kolor to Moonstone, jasne perłowe złoto, które idealnie sprawdzi się jako rozświetlacz na kości policzkowe, ale nie tylko.
Rozświetlacze Becca są głównie kojarzone z piękną taflą, którą swoją drogą bez problemu możemy uzyskać. Warto jednak podkreślić, że pudry te możemy również stosować na całą twarz w celu uzyskania naturalnego, subtelnego blasku.
Produkt jest bardzo drobno zmielony i dobrze napigmentowany. Ponadto absorbuje, jak i odbija światło, optycznie zmniejszając nierówności cery.
Praca z nim to czysta przyjemność, jest lekki i jedwabisty w dotyku, nakłada się go bardzo przyjemnie, jednak należy uważać aby nie przedobrzyć. Muszę się przyznać, że Becca zajęła miejsce mojego ulubionego dotychczas rozświetlacza od Bobbi Brown. Głównie ze względu na pigmentacje i konsystencje. Jeśli jeszcze nie znacie tego produktu to na ich instagramie znajdziecie wiele inspirujących zdjęć.
sobota, 5 listopada 2016
Huda Beauty Lip contour - Bombshell
Chyba nie ma osoby w blogosferze, która nie wiedziałaby kim jest Huda Kattan. Dla tych którzy jednak nie wiedzą, już wyjaśniam. Huda jest słynną Amerykańską wizażystką, która po przeprowadzce do Dubaju podbiła internet. Stała się jedną z najbardziej wpływowych kobiet w blogosferze, która jest nie tylko świetnie uzdolnioną makijażystką, ale również może pochwalić się swoją małą marką kosmetyczną - Huda Beauty. W jej linii możemy znaleźć jedne z najsłynniejszych na świecie sztucznych rzęs, matowe pomadki w płynie, konturówki oraz od niedawna paletę 18 cieni. Jej produkty robią furorę na instagramie, a miliony kobiet coraz bardziej pragnie posiadać, chodź jedną rzecz sygnowaną jej marką.
Jednym z jej kultowych kosmetyków są zdecydowanie lip contours. Nie są to jednak zwykłe konturówki, tylko aksamitnie miękkie kredki, dzięki którym możemy optycznie powiększyć usta. Według samej założycielki marki, kredkę powinnyśmy nałożyć lekko poza kontur ust, nadając im nieco większy kształt. Środek najlepiej wypełnić jaśniejszym kolorem, aby dodatkowo wzmocnić efekt pełniejszych ust. Plusem jest zdecydowanie miękka konsystencja oraz nawilżające właściwości kredek, dzięki którym mogą być używane jako pomadki. Wykończenie jest matowe.
Bombshell jest to najjaśniejszy kolor w całej gamie, określany jako subtelny, różowawy nudziak. Podejrzewam jednak, że na każdej z nas będzie się inaczej prezentował, a efekt końcowy będzie zależał w dużej mierze od karnacji jaką posiadamy.
Polubiłam tą kredkę przede wszystkim za jej cudowną konsystencje. Jest miękka i kremowa, aplikuje się ją bardzo przyjemnie. Moje wrażenia po pierwszym użyciu były jednak mieszane. Pomimo świetnej konsystencji i super koloru zauważyłam, że po paru godzinach tworzy nieestetyczną linię wewnątrz ust. Po jedzeniu musimy zdecydowanie ją poprawić, ale to tak samo jak w przypadku wszystkich innych produktów do ust. Podsumowując jest to całkiem dobra kredka, którą pokochacie za jej miękkość i łatwość w aplikacji. Na zdjęciu testowałam ją samą, ale w połączeniu z pomadką możemy uzyskać bardzo efektowny i trwały efekt. Bardzo fajnie się prezentuje w połączeniu z pomadka w płynie Anastasia Beverly Hills w odcieniu Milkshake, które będziecie mogły zobaczyć niebawem na moim instagramie. O samych pomadkach ABH możecie poczytać tutaj.
Kredki Huda Beauty możecie nabyć na stronie internetowej w cenie £16.
piątek, 13 maja 2016
Anastasia Beverly Hills, Liquid Lipstic
Matowe pomadki w płynie Anastasia Beverly Hills to chyba jedne z najbardziej popularnych i pożądanych produktów ostatniego czasu. Na instagramie roi się od pięknych zdjęć, które tylko potęgują chęć posiadania przynajmniej jednego opakowania kultowego produktu. Oczywiście jeśli będziemy w stanie wybrać ten jeden, bo gama kolorystyczna jest tak ogromna, że jedynym czynnikiem powstrzymującym nas od wykupienia całego asortymentu jest nasz portfel.
Pomadki możemy zakupić w cenie $20 na stronie Anastasia Beverly Hills i jak się nie mylę również w Sephora. Zamawiając z innych źródeł trzeba być bardzo ostrożnym, jako że podróbki bardzo ciężko rozpoznać, a jest ich niestety pełno w internecie.
Wybranie koloru stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Początkowo miałam kupić tylko jeden, co by sprawdzić czy się polubimy. Niestety wybór jednego spośród całej kolekcji ABH był nie możliwy, więc ostatecznie skusiłam się na trzy zupełnie różne kolory. Milk Shake, Sweet Talker i Vamp to moje typy. Podczas pierwszych testów zauważyłam, że każdy kolor ma inną konsystencje i różnie się je aplikuje, jedne lepiej inne trochę gorzej.
Milk Shake to najjaśniejszy z całej gamy pomadek w płynie ABH. Wpada w pudrowy róż z beżem. Moim zdaniem to kolor, który najtrudniej mi się rozprowadzało i prezentował się najgorzej. Miałam również wrażenie że najsłabiej krył.
Sweet Talker to kolor najtrudniejszy do określenia. Ma coś z maliny połączonej z różowym koralem, zaprawionej odrobiną czerwieni. Na żywo prezentuje się neonowo, ale niestety jest trudny do sfotografowania. Rozprowadza się go najlepiej z całej trójki i jest to zdecydowanie mój faworyt. Kolor tak piękny i niespotykany, że od razu skradł moje serce.
Vamp moglibyśmy określić ciemnym czekoladowym brązem. Jest to najciemniejszy kolor w moim posiadaniu, który będzie idealny na tegoroczną jesień. Jednak w jego przypadku aby uzyskać równomierny kolor, to musimy trochę przyłożyć się do aplikacji.
Wszystkie kolory możemy łatwo i szybko połączyć ze sobą co umożliwi nam wykonanie perfekcyjnego ombre. Efekty moich zabaw z tymi trzema kolorami mogliście zobaczyć na samej gorze posta.
Pomadki mają kremową konsystencje, która bardzo przyjemnie rozprowadza się na ustach. Dzięki dużej pigmentacji kryją już po jednej warstwie. Po paru minutach zasychają, tworząc nieścieralną matową powłokę. Pomadka lubi podkreślać suche skórki i wszelkie niedoskonałości, więc przed jej użyciem dobrze jest zadbać o skórę ust. Sam kolor jest bardzo trwały i może wytrzymać nawet do 12h przy drobnych poprawkach w ciągu dnia. Jednak najlepiej prezentuje się do 4 godzin od aplikacji. Później zaczyna bardzo ściągać usta i je wysuszać. Ja osobiście nie mam z tym problemu, ale dla wielu to uczucie może być bardzo niekomfortowe. Minusem może być również jej nieestetyczna ścieralność przy jedzeniu czy piciu. Po tych czynnościach trzeba koniecznie poprawić pomadkę bo nie prezentuje się za ciekawie. Największym minusem dla mnie jest jej sposób w jaki odcina się od środka ust. Osoby które miały okazje używać ten produkt wiedzą o czym mówię. Pomadka odcina się równą kreską od środka ust, przy ciemniejszych kolorach jest to bardzo widoczne. Tak samo się dzieje gdy jemy, produkt nie schodzi równomiernie tylko od wewnątrz do mniej więcej połowy ust znika bez śladu, pozostawiając nienaruszony kontur ust. Poprawki również nie są łatwe bo pomadka w całości jest ciężka do usunięcia, a dołożenie kolejnej warstwy nie pokrywa się z warstwą poprzednią.
Podsumowując liquid lipstic nie stały się moimi ulubionymi produktami do ust. Milk shake i Vamp to kolory po które w ogóle nie sięgam. Sweet Talker z kolei to zdecydowanie mój ulubieniec, więc nosze go z przyjemnością. Gdyby tylko był trochę trwalszy i równomiernie schodził, to byłby ideałem.
poniedziałek, 22 lutego 2016
Mac In Extreme Dimension 3D Black Lash
Maskara In Extreme Dimension 3D jest chyba jedną z popularniejszych maskar do rzęs z MAC. Ma zapewnić naszym rzęsom objętość, wydłużenie oraz podkręcenie nadając im przy tym elastyczności i miękkości. Dodatkowo intensywna czerń wpadająca w kolor smoły ma spotęgować dramatyczny efekt.
Tusz zamknięty został w czarne plastikowe i całkiem poręczne opakowanie. Szczoteczka dosyć dużych rozmiarów ma za zadanie przenieść więcej produktu i równomiernie go rozprowadzić, bez tworzenia grudek. Ciężko sobie to jednak wyobrazić, ponieważ umieszczone zostały na niej bardzo krótkie ząbki, które wydają się być stanowczo za krótkie do dokładnego rozczesania rzęs. Już po pierwszym użyciu zauważymy, że owa szczoteczka aplikuje bardzo dużą ilość tuszu, który lekko skleja rzęsy.
£19.00/95.00zł
Efekt końcowy w dużej mierze zależy od stanu naszych rzęs. Jeśli mamy naturalnie piękny wachlarz to zdecydowanie ta maskara pięknie go podkreśli, a przy aplikacji większej ilości warstw uzyskamy efekt WOW. Moje rzęsy ostatnio są w średniej kondycji, więc cudów nie mogłam nią uzyskać. Szczoteczka okazała się zdecydowanie za długa i za gruba. Niestety, ale tusz skleił moje rzęsy
tworząc efekt pajęczych nóżek. Z daleka rzęsy wyglądają całkiem dobrze, są wyraźne i długie, jednak z bliska prezentują się już mniej ciekawiej.
Maskara się nie rozmazuje i nie kruszy, nie ma również problemu z jej zmyciem. Przy odrobinie pracy można uzyskać nią bardziej dramatyczny efekt, jednak jak dla mnie jest bardzo przeciętna.
czwartek, 21 stycznia 2016
Kiss Me - Dior, Fluid Stick
Pomadki w płynie Dior Fluid Stick cieszą się ogromną popularnością. W zasadzie nie do końca są to pomadki, ale również i nie błyszczyki czy lakiery do ust. Fluid Stick to wielofunkcyjny kosmetyk o bardzo dużej pigmentacji, lekkiej formule i nadający maksymalny połysk. Określany przez producenta jako hybryda. Jest to jeden z tych produktów do których mam mieszane uczucie. Posiadam go już ponad rok i w dalszym ciągu nie mogę się zdecydować czy go lubię, czy nienawidzę. Ma parę zalet, ale niestety więcej minusów, przez co sięgam po niego bardzo rzadko, a w zasadzie prawie w ogóle.
Ja posiadam kolor 389 Kiss Me, który zalicza się do różowych odcieni. Oczywiście kolor będzie u każdego prezentował się inaczej, ze względu na różną pigmentacje ust. U mnie w zależności od światła wpada nieco w brudny (chodź nie zawsze), intensywny róż, w którym nie czuje się dobrze.
Konsystencja fluidu jest nieco żelowa i muszę przyznać, że całkiem przyjemnie się go nakłada na usta. Aplikujemy go za pomocą dołączonego aplikatora, który jest bardzo fajny w obsłudze i wyglądem przypomina te z L'oreal. Już po pierwszej aplikacji zauważamy, że kosmetyk ma bardzo ''mokre'' wykończenie i dużą pigmentacje. Po nałożeniu więcej warstw lubi niestety się wylewać poza kontur ust. W początkowej fazie przypomina on bardziej kremowo-lustrzany błyszczyk, nie klei się i nawilża usta.
Fluid Stick posiada na początku nieprzyjemny alkoholowy zapach, który po jakimś czasie się ulatnia.
Połysk który otrzymujemy już na samym początku, również z czasem znika pozostawiając na ustach satynowe wykończenie, które w przypadku tego koloru (Kiss me) nie wygląda dobrze. Po paru minutach jest mu bliżej do typowego lakieru do ust i zaczyna trochę się lepić. Jednak bez obaw, wiele osób nie doświadczyło tego, więc możliwe że to tylko moje odczucie. Trwałość to duży minus, podczas jedzenia czy picia zostaje on dosłownie na wszystkim. Plusem może być fakt, że równomiernie schodzi, chodź nie wiem jak jest w przypadku ciemniejszych kolorów.
Podejrzewam że duży wpływ na moją opinie ma właśnie kolor, który nie do końca mi się podoba. Nie należy on do jasnych nudziakowych odcieni, które pasują do każdego makijażu, ale również nie jest na tyle ciemny i intensywny aby grać główną rolę. Jest widoczny, różowy i czasem trochę brudny a czasem lekko cukierkowy. Nie wiem od czego to zależy. Na żywo bliżej mu do koloru pokazanego na ręce niż na ustach. Możliwe że gdybym posiadała go w jakimś innym odcieniu, moja opinia by się zmieniła. Po drugie nie jestem fanką takich pośrednich wykończeń. Uwielbiam maty, a jeśli mam ochotę na połysk to lubię kiedy on jest duży i utrzymuje się przez parę godzin, a nie znika po paru minutach. Nie do końca rozumiem fenomenu tego produktu. Połysk utrzymuje się dość krótko, fakt ma silną pigmentacje, ale szybko się zjada i pozostawia ślady na wszystkim z czym ma kontakt. Lubi migrować i ma dość specyficzny zapach podczas aplikacji. Jedyna rzecz która mi się w nim podoba oprócz opakowania, to konsystencja, która jest bardzo przyjemna na początku. Zauważyłam, że dużo osób go lubi, więc może kiedyś wypróbuje go jeszcze w innym kolorze.
sobota, 16 stycznia 2016
''Rose Glacier'' Powder Blush, Chanel
''Rose Glacier'' to jeden z tych produktów obok którego nie da się przejść obojętnie. Od pierwszej chwili, gdy go ujrzałam to już wiedziałam, że musi być w moim posiadaniu. Co prawda długo zwlekałam z jego zakupem, bo Chanel ma w swojej ofercie wiele pięknych kolorów róży do policzków i nie wiedziałam który bardziej mi skradł serce. Jednak za każdym razem jak testowałam je wszystkie razem to wiedziałam, że właśnie takiego koloru jeszcze nie mam w swojej kolekcji.
Róż Chanel zamknięty zostały w standardowe dla firmy czarne, plastikowe opakowanie z białym logiem na przodzie. Z doświadczenia mogę stwierdzić, że tego typu opakowania nie są za bardzo trwałe. Posiadam puder Chanel w identycznym opakowaniu i przy upadku pękło zamykanie, przez co niestety kosmetyk się nie zamyka.
Do różu dołączony został również mały podręczny pędzelek wykonany z naturalnego włosia, który swoją drogą nie jest aż taki zły. Na upartego możemy nakładać nim produkt na twarz, jednak jak dla mnie jest on trochę za twardy.
Róż jest wypiekany i powiedziałabym że wygląda dosyć pospolicie w opakowaniu. Kosmetyk posiada piękny różany zapach, który ja osobiście uwielbiam. Pomimo, że wyglądem przypomina trochę róże Bourjois to jednak różnią się one od siebie ogromnie. Chanelek jest bardzo dobrze napigmentowany i pomimo, że posiadam go już ponad rok, to w dalszym ciągu nie skamieniał jak w przypadku wyżej wymienionych róży Bourjois.
Mój kolor to ''Rose Glacier'' o numerze 170. Piękny dziewczęcy róż ze złotą poświatą. Osoby obawiające się złotego shimmera mogę zdecydowanie zapewnić, że nie jest on zauważalny na twarzy. Mają one raczej za zadanie pięknie rozświetlić nasze policzki. Intensywność koloru można oczywiście stopniować od naturalnego, delikatnego po intensywny, cukierkowy róż w zależności od naszych preferencji. Jeśli chodzi o trwałość to utrzymuje się cały dzień na twarzy.
''Rose Glacier'' jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych róży, jednak jak dla mnie mógł by mieć więcej złotej poświaty widocznej na policzkach.
piątek, 8 stycznia 2016
Mac Fashion Revival
Jak już z pewnością zauważyłyście, maty są moimi ulubionymi wykończeniami w pomadkach. Nie są one idealne, bo mają to do siebie, że lekko wysuszają usta i po paru godzinach możemy odczuć lekkie ściągnięcie, jednak żadne inne wykończenie nie przetrwa na ustach tyle godzin. 'Fashion Revival' od Mac to kolejny matowy strzał w dziesiątkę.
Pomadka określana jest jako ciemna malina, na pierwszy rzut oka jest bardzo podobna do Mac 'Media' o której pisałam tutaj i którą porównam Wam w dalszej części posta. Niestety Fashion Revival jest z kolekcji limitowanej z 2014 roku, więc może być problem z jej dostępem. Jak już pisałam wcześniej pomadka ma matowe wykończenie, jednak posiada całkiem przyjemną kremową konsystencje, która sunie po ustach zostawiając mocno napigmentowany kolor dojrzałej maliny. Posiada słodki waniliowy zapach, który jest standardowy dla wszystkich pomadek Mac.
Jak pisałam na początku kolor 'Fashion Revival' bardzo przypomina mi pomadkę Maca w odcieniu 'Media' z tym, że ona ma satynowe wykończenie. Nie jestem jej wielką fanką bo mam wrażenie, że przez swoje wykończenie nierównomiernie się ją rozprowadza, w załamaniach kolor jest ciemniejszy i niestety również brzydko się zjada. Aby uzyskać głębię koloru trzeba się napracować, bo nie ma aż takiej pigmentacji jak 'Fashion Revival'. Po porównaniu obu kolorów możemy zauważyć, że 'Media' jest troszkę ciemniejsza i bliżej jej do ciemnej wiśni niż maliny. Dzięki różnym wykończeniom, prezentują się również inaczej na ustach. W Media łatwo dostrzec że kolor jest nierównomierny i pomimo wielu warstw nie jest, aż tak intensywny jak 'FR'. Jeśli z kolei pomadka wydaje się dla Was troszkę za ciemna i wolelibyście o ton jaśniejszą, ale w tej samej malinowej kolorystyce to polecam all fired up.
Subskrybuj:
Posty (Atom)