piątek, 13 maja 2016

Anastasia Beverly Hills, Liquid Lipstic



Matowe pomadki w płynie Anastasia Beverly Hills to chyba jedne z najbardziej popularnych i pożądanych produktów ostatniego czasu. Na instagramie roi się od pięknych zdjęć, które tylko potęgują chęć posiadania przynajmniej jednego opakowania kultowego produktu. Oczywiście jeśli będziemy w stanie wybrać ten jeden, bo gama kolorystyczna jest tak ogromna, że jedynym czynnikiem powstrzymującym nas od wykupienia całego asortymentu jest nasz portfel. 

Pomadki możemy zakupić w cenie $20 na stronie Anastasia Beverly Hills i jak się nie mylę również w Sephora. Zamawiając z innych źródeł trzeba być bardzo ostrożnym, jako że podróbki bardzo ciężko rozpoznać, a jest ich niestety pełno w internecie. 


Wybranie koloru stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Początkowo miałam kupić tylko jeden, co by sprawdzić czy się polubimy. Niestety wybór jednego spośród całej kolekcji ABH był nie możliwy, więc ostatecznie skusiłam się na trzy zupełnie różne kolory. Milk Shake, Sweet Talker i Vamp to moje typy. Podczas pierwszych testów zauważyłam, że każdy kolor ma inną konsystencje i różnie się je aplikuje, jedne lepiej inne trochę gorzej.



Milk Shake to najjaśniejszy z całej gamy pomadek w płynie ABH. Wpada w pudrowy róż z beżem. Moim zdaniem to kolor, który najtrudniej mi się rozprowadzało i prezentował się najgorzej. Miałam również wrażenie że najsłabiej krył.


Sweet Talker to kolor najtrudniejszy do określenia. Ma coś z maliny połączonej z różowym koralem, zaprawionej odrobiną czerwieni. Na żywo prezentuje się neonowo, ale niestety jest trudny do sfotografowania. Rozprowadza się go najlepiej z całej trójki i jest to zdecydowanie mój faworyt. Kolor tak piękny i niespotykany, że od razu skradł moje serce.


Vamp moglibyśmy określić ciemnym czekoladowym brązem. Jest to najciemniejszy kolor w moim posiadaniu, który będzie idealny na tegoroczną jesień. Jednak w  jego przypadku aby uzyskać równomierny kolor, to musimy trochę przyłożyć się do aplikacji.


Wszystkie kolory możemy łatwo i szybko połączyć ze sobą co umożliwi nam wykonanie perfekcyjnego ombre. Efekty moich zabaw z tymi trzema kolorami mogliście zobaczyć na samej gorze posta. 





Pomadki mają kremową konsystencje, która bardzo przyjemnie rozprowadza się na ustach. Dzięki dużej pigmentacji kryją już po jednej warstwie. Po paru minutach zasychają, tworząc nieścieralną matową powłokę. Pomadka lubi podkreślać suche skórki i wszelkie niedoskonałości, więc przed jej użyciem dobrze jest zadbać o skórę ust. Sam kolor jest bardzo trwały i może wytrzymać nawet do 12h przy drobnych poprawkach w ciągu dnia. Jednak najlepiej prezentuje się do 4 godzin od aplikacji. Później zaczyna bardzo ściągać usta i je wysuszać. Ja osobiście nie mam z tym problemu, ale dla wielu to uczucie może być bardzo niekomfortowe. Minusem może być również jej nieestetyczna ścieralność przy jedzeniu czy piciu. Po tych czynnościach trzeba koniecznie poprawić pomadkę bo nie prezentuje się za ciekawie. Największym minusem dla mnie jest jej sposób w jaki odcina się od środka ust. Osoby które miały okazje używać ten produkt wiedzą o czym mówię. Pomadka odcina się równą kreską od środka ust, przy ciemniejszych kolorach jest to bardzo widoczne. Tak samo się dzieje gdy jemy, produkt nie schodzi równomiernie tylko od wewnątrz do mniej więcej połowy ust znika bez śladu, pozostawiając nienaruszony kontur ust. Poprawki również nie są łatwe bo pomadka w całości jest ciężka do usunięcia, a dołożenie kolejnej warstwy nie pokrywa się z warstwą poprzednią. 

Podsumowując liquid lipstic nie stały się moimi ulubionymi produktami do ust. Milk shake i Vamp to kolory po które w ogóle nie sięgam. Sweet Talker z kolei to zdecydowanie mój ulubieniec, więc nosze go z przyjemnością. Gdyby tylko był trochę trwalszy i równomiernie schodził, to byłby ideałem.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...