środa, 21 maja 2014

Sleek make up, pout polish Raspberry Rhapsody

Witajcie kochani!

Z produktów do ust najbardziej lubię błyszczyki, ponieważ są wielozadaniowe. Chronią moje usta przed czynnikami zewnętrznymi, nawilżają i nadają kolor. Nigdy nie przepadałam za balsamami bądź pomadkami ochronnymi. Dziś jednak pokaże Wam balsam / błyszczyk koloryzujący, wszystkim znanej angielskiej marki Sleek.

Sleek make up
Pout Polish
Raspberry Rhapsody


 Aksamitny i gładki balsam do ust z filtrem słonecznym SPF 15. Produkt zawiera składniki pochodzenia naturalnego: olejek z jojoby, migdałów i awokado, masło Shea, witaminy A, C, E, wosk mikrokrystaliczny. Kosmetyk po zastosowaniu nadaje ustom połysku, skóra staje się gładka i sprężysta. Kremowa konsystencja idealnie przylega do ust i utrzymuje się na nich przez długi czas.



Mimo że nie jestem zwolenniczką produktów do ust umieszczonych w słoiczkach, które musimy nakładać nie zawsze czystymi palcami, to w tym akurat mi to nie przeszkadza. Błyszczyk wygląda tak uroczo, że aż szkoda mi było go zacząć używać.


Mój kolor to dosyć intensywny róż o nazwie Raspberry Rhapsody 965. Nie jest to kolor jaki bym sama wybrała, ale ponieważ dostałam go  w glossy boxie to nie mam nic do powiedzenia. Wolałabym wersje w bardziej nudziakowej odsłonie, ale nikogo nie interesuje co bym wolała więc jest róż i już. 


Konsystencja jest bardzo przyjemna, delikatnie otula nasze usta i daje natychmiastowy efekt nawilżenia. Błyszczyk posiada śliczny słodki zapach, a sam kolor możemy stopniować. Jeśli ktoś lubi tego typu produkty, to z czystym sumieniem mogę mu go polecić.


 Cena:
24 zl

Kochani jest to ostatni post przed moim wyjazdem do Polski, więc przez najbliższy tydzień będę zabiegana i zajęta organizacją wesela. Jednak obiecuje, że jak tylko wróce to od razu do Was napiszę. W między czasie zapraszam do wchodzenia na Instagram lub Facebook tam postaram się co jakiś czas pokazywać.

Buziaki :***

niedziela, 18 maja 2014

Inspiracje slubne - makijaz

Witajcie kochani!

Już w ten piątek jadę do Polski, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik związanego ze ślubem. Tylko 3 miesiące pozostały do mojego wesela, a ja dalej mam do ustalenia wiele istotnych szczegółów.  Jedną z takich rzeczy jest właśnie makijaż ślubny.

Oto parę moich makijażowych propozycji znalezionych w internecie, ciekawe czy zgadniecie który jest moim faworytem ;)

1.


2.


3.


4.



5.


6.


7.


8.



I jak, macie swoje typy?

Udanego tygodnia kochani :*


sobota, 17 maja 2014

Glossy Box maj 2014/ Glossy box May 2014

Witajcie kochani!

Wiem że ciężko w to uwierzyć, ale teraz właśnie na dworze jest 22 stopnie C! Cały dzień był naprawdę piękny aż nie mogę się nadziwić. Oczywiście grzechem byłoby nie wykorzystać takiej pogody, więc przeleżałam plackiem parę godzinek w ogródku, a teraz wyglądam jak burak... ehhh...

Pogoda pogodą a glossy box czeka na opublikowanie, więc do dzieła.

Glossy Box Maj 2014/
Glossy Box May 2014


Majowy glossy box jest naprawdę kolorowy a w środku możecie znaleźć aż 4 pełnowymiarowe produkty. 


1.
Próbka balsamu nawilżającego 
Garnier Oil Beauty 

Musze przyznać że balsam bardzo ładnie pachnie i szybko się wchłania. Poczułam natychmiastową ulgę na spalonym słońcem dekoldzie. Możliwe że skusze się na pełnowymiarowy produkt.


2.
blowpro 
odżywka nadająca objętości naszym włosom.

Nie przepadam za tak małymi produktami do włosów, ponieważ nie zdążę dobrze przetestować ich a już się kończą...


3.
Rimmel 
Maskara Scandaleyes

Świetnie się składa bo mój tusz już sięga dna, więc z miłą chęcia ją wypróbuje.


4.
B.
Lakier do paznokci w kolorze 176 Mermaid

Kolor prezentuje się naprawdę ciekawie, jeszcze dziś pomaluje nim pazurki a zobaczyć będziecie mogły na Instagramie.



 5.
Doughnut Ring

Mam już jednego, ale w maksymalnym rozmiarze i jednak jest on za duży. Ten z kolei może być trochę za mały.


6.
I love...
strawberries&milkshake  lip gloss 

 Produkty do usta zawsze są u mnie mile widziane. Błyszczyk pachnie nieziemsko, jednak po jakimś czasie bardzo chemicznie.


7.
GHOST
eclipse

Już miałąm kiedyś perfumy Ghost i byłam z nich bardzo zadowolona. Ciekawa jestem tej wersji.



I to by było na tyle kochani. Jak Wam się podoba majowe pudełeczko? Jak dla mnie jest całkiem niezłe.





środa, 14 maja 2014

Żele antybakteryjne Bath and Body Works

Witajcie kochani!

O żelach antybakteryjnych firmy Bath and Body Works pierwszy raz usłyszałam na blogu Beautyness i jestem jej przeokropnie wdzięczna. Żele antybakteryjne nie należą do produktów, które używam z przyjemnością. Jest to dla mnie raczej niemiła konieczność. Odkąd jednak zaopatrzyłam się w zachwalane żele  Bath and Body Works, wszystko się zmieniło.


Żele są w sam raz aby włożyć je do kieszeni. Są małe, lekkie i poręczne a ich pojemność to 29 ml. Nie ma obaw że rozleją nam się w torebce, ponieważ posiadają solidne zamykanie. Buteleczki są z przezroczystego plastiku, co pomaga nam nie tylko w ustaleniu ile produktu jeszcze nam zostało, ale również pomoże w wyborze odpowiedniego wariantu. Niektóre zapachy posiadają małe drobinki bądź brokat jak w przypadku paris amour, co niekoniecznie wszystkim musi odpowiadać.


Dostępne są w wielu fantastycznych zapachach, które utrzymują się na naszej skórze przez długi czas. Największym plusem żeli bath and body jest fakt, że nie czuć w nich alkoholu tak jak w przypadku innych produktów tego typu. Zapachy są tak intensywne i przyjemne że z powodzeniem niwelują tą drażliwą woń. Ponadto żel bardzo szybko się wchłania, nie daje lepkiego uczucia a nasze ręce pozostają nawilżone i odkażone.


Pure Paradise
Zapach niezwykle słodki i egzotyczny a zarazem świeży i energetyczny. Na myśl przywodzi mi tropikalnego drinka z kawałkiem kokosa i plasterkiem ananasa. 


Vanilla berry sorbet
Juz jak sama nazwa wskazuje będzie słodko i rozkosznie.  Waniliowy sorbet połączony ze słodką maliną i soczystą truskawką to istne niebo dla naszych nozdrzy.


Bee-autiful
Zapach świeży a zarazem słodki, kwiatowy. Ciężki do sprecyzowania, ale bardzo przyjemny i letni. Ja wyczuwam w nim nawet ogórka. Jest to mój ulubiony wariant zapachowy.


Żele są naprawdę fantastyczne a ja jestem nimi oczarowana. Sprawdzą się świetnie na wyjazdy czy nawet na co dzień kiedy potrzebujemy odświeżyć nasze ręce. Z miła chęcia nabyłabym więcej produktów Bath and Body Works.


 Żele Bath and Body Works są dosyć ciężko dostępne w UK, ja moje nabyłam z ebaya po całkiej rozsądnej cenie £1.99 od przesympatycznej sprzedawczyni campbell3487 którą z czystym sumieniem mogę polecić. 


A Wy używacie żeli antybakteryjnych ?


Instagram

Witajcie kochani!

W międzyczasie zapraszam Was na Instagram! 


Co prawda dopiero co go odkryłam, ale zdecydowanie będzie mnie tam dużo ;)

Udanego dnia :*

niedziela, 11 maja 2014

Clinique Redness Solution make up SPF 15 - podklad korygujacy zaczerwienienia

Witajcie kochani!

Dzisiaj opowiem Wam o podkładzie, do którego w dalszym ciągu mam mieszane uczucia. Raz go kocham, raz nienawidzę.  


Clinique 
Redness Solution
SPF15



Opis:

Nowy beztłuszczowy podkład Redness Solutions Makeup SPF 15 jednocześnie pielęgnuje skórę i maskuje zaczerwienienia bez względu na ich przyczyny.Skóra naczynkowa, wrażliwa, skłonna do zaczerwienień - właśnie z tymi problemami ma radzić sobie najnowszy podkład Clinique Redness Solutions Makeup SPF 15. Jedną z najczęstszych przyczyn zaczerwienienia twarzy jest trądzik różowaty. Wiele osób boryka się również z problemem skóry naczynkowej i wyjątkowo wrażliwej. Jeszcze inni mają tendencję do czerwienienia się w sytuacjach stresowych, przy zmianach hormonalnych, czy klimatycznych.Ten lekki fluid ma właściwości kojące, przynosi natychmiastową ulgę podrażnionej skórze oraz nadaje jej naturalny wygląd i uczucie komfortu. Zawarte w formule żółto-zielone drobinki neutralizują zaczerwieniania, wyciąg z kory magnolii oraz ekstrakt z grzybów działają kojąco, a masło murumuru utrzymuje prawidłową barierę hydrolipidową. Zastosowana technologia priobiotyczna wzmacnia barierę skórną, co wpływa na widoczną i odczuwalną poprawę kondycji cery. Dodatkowo podkład zawiera filtr ochronny SPF 15 oraz antyoksykanty, które chronią delikatną skórę przed działaniem szkodliwych czynników środowiskowych.

Przetestowany alergologicznie, w 100% bezzapachowy, beztłuszczowy.

Cena:
£24.00 / 100zl
30ml 



Podkład dostępny jest w 6 odcieniach:




Na podkład skusiłam się tylko ze względu na to, że miałam jego próbkę i spisał się genialnie na mojej cerze. Jednak używałam go również z próbką kremu z tej samej serii i możliwe, ze właśnie dlatego byłam zadowolona a wręcz zachwycona nim. Przy zakupie pełnowymiarowego opakowania mój zachwyt minął. Ale zacznijmy od początku.



Opakowanie bardzo poręczne, małe, lekkie i wykonane z plastiku, więc możemy spokojnie zabrać go w podróż bez obaw, że się potrzaska. Kosmetyk bez problemu wydobędziemy z opakowania unikając przy tym rozlania.

Podczas nakładania jest bardziej tępy i nie rozprowadza się tak lekko jak Dior Forever czy Chanel Vitalumiere. Już po pierwszym rozprowadzeniu zauważamy, że twarz się bardzo świeci. Próbowałam nałożyć go na lżejszy krem jednak i to nie pomogło, podkład sam w sobie jest bardzo rozświetlający. Co nie do końca jest dobrym rozwiązaniem, bo po paru godzinach twarz błyszczy się jeszcze bardziej. Jedynym plusem jest to, że po paru minutach podkład wchłania się i dostosowuję do koloru naszej cery, zakrywając wszelkie zaczerwienienia. Buzia wygląda po nim świeżo i promiennie.  Niestety jednak jak moja twarz ma gorszy dzień, to już po 3 godzinach potrafi się błyszczeć niemiłosiernie. Z tym podkładem również dobrze sprawdzi się zdanie 'mniej znaczy lepiej'. Przy zbyt grubej warstwie osiągniemy nieestetyczny efekt maski.

Tak jak napisałam na początku, są dni kiedy uwielbiam ten podkład, własnie za to rozświetlenie które daje efekt wypoczętej i zdrowej cery. Za neutralizowanie czerwonych miejsc na buzi i wyrównanie jej kolorytu. Są niestety chwile, kiedy wręcz mnie irytuje efekt błyszczenia i bez pudru matującego się nie obejdzie.

Tak prezentuje się sam podkład bez użycia pudru. 


Nie jest to mój ulubiony podkład, ale nie jest też najgorszy. Nie wrócę już do niego, chyba że kiedyś będę mieć typowego sucharka na twarzy. Jednak przy mojej teraźniejszej, mieszanej cerze z tendencja do błyszczenia w strefie T, podkład średnio się sprawdza. 


Udanej niedzieli kochani Wam życzę i dajcie mi znać czy wszystko dobrze się Wam wyświetla. Doszły mnie słuchy ze szablon był za szeroki, co sprawiało że musieliście przesuwać go w bok. Co prawda już to naprawiłam, ale jakby w dalszym ciągu było coś źle to piszcie!

sobota, 10 maja 2014

Zmiany wyglądu bloga


Witajcie kochani!

I jak podoba Wam się nowy wygląd bloga?


 Mnie osobiście bardzo! Jak dla mnie jest on o wiele bardziej przejrzysty i czytelny. Nazwa również uległa zmianie, od dziś jest to ''Confession of beautyholic...'' ale adres pozostał ten sam.  W dalszym ciągu jest jeszcze parę rzeczy które muszę zmienić ale potrzebuje trochę czasu i... cierpliwości ;)

Za Chiny ludowe nie mogę pozbyć się tej paskudnej pomarańczowej ikonki 'favikona' :/ próbowałam już obu sposobów na wgranie nowej i żaden nie działa :((( najlepsze jest to że pojawia się ona  w układzie ale na blogu jej nie ma... ehhh....

No nic kochani, dajcie znać co myślicie o nowym wyglądzie a ja jeszcze postaram się co nieco ulepszyć.

Buziaki :*


czwartek, 8 maja 2014

Cos dla lasuchow... czekoladowe Banoffee Pie

Witajcie kochani!

Przepraszam Was za tak dluga przerwe ale jestem w trakcie malych zmian na blogu. Mam nadzieje ze juz w ten weekend sie z tym uporam i wracam do regularnego blogowania.

A w ramach przeprosin mam dla Was cos slodkiego. Jesli lubicie tak zwane ''zamulacze'' to na pewno Wam zasmakuje Banoffee Pie, deser gdzie glowna role gra masa toffi, banany i bita smietana. Moj przepis jest troche wzbogacony o min pyszny kremowy serek mascarpone i gorzka czekolade. Oczywisice mozecie powiekszac lub pomniejszac ilosc skladnikow wedle swojego uznania.




Składniki:
- ok 200g herbatnikow digestive
- 100g masla
- puszka masy krówkowej
- 3 banany
- opakowanie smietany kremowki ( ja uzylam elmee double )
- opakowanie serka mascarpone ok 200g
- 2 lyzki cukru pudru, ja dodalam takze troche cukru waniliowego
- tabliczka gorzkiej czekolady

Sposob przygotowania:

Ciastka kruszymy na bardzo drobno, dodajemy rozpuszczone maslo i ok 3/4 rozpuszcznej gorzkiej czekolady. Wszystko dobrze mieszamy oraz nastepnie wykladamy na blache dokladnie dociskajac. Niektorzy polecaja wsadzic do rozgrzanego piekarnika  do 160 stopni na ok 8 minut a inni aby wlozyc do lodowki na pol godziny. Ja akurat robilam pierwszym sposobem. Nastepnie na nasz spod wylewamy podgrzana wczesniej lecz nie zagotowana mase krowkowa oraz ukladamy pokrojone w plasterki banany. Schlodzona smietane  ubijamy na sztywno dodajac cukier puder i cukier waniliowy. Dodajemy serek mascarpone i miksujemy tym razem na mniejszych obrotach. Mase przelozyc na ciasto, posypac reszta startej gorzkiej czekolady i wstawic do lodowki na ok 12h aby smaki sie przegryzly.

Smacznego!


Deser jest na pewno kaloryczny ale za to jaki smaczny. Dodatkowo  jest bardzo szybki w przygotowaniu i robi wrazenie na gosciach ;)

Buziaki kochani!


poniedziałek, 5 maja 2014

Bonbon - Viktor & Rolf



Wyobrazacie sobie zapach tak pyszny i slodki ze mialybyscie  ochote go zjesc? tak uzalezniajacy ze moglybyscie sie w nim kapac? Jesli nie to wlasnie taki jest Bonbon Vikora & Rolfa. 



Na premier tego zapachu czekalam juz dlugo, moja jedyna obawa bylo roczarowanie, bo mialam na jego temat dosc duze wyobrazenie. 

Mial byc karmelowy cukierek z pomaranczowo - morelowym nadzieniem, taki ktorego smak czujemy w ustach jeszcze dlugo po zjedzeniu...
Mialo byc mdlo, slodko i smakowicie... a jaki w rzeczywistosci okazal sie Bonbon ?



Bonbon
Viktor&Rolf


Opakowanie  okazalo sie malym arcydzielem. Zapach zamkniety zostal w szklana rozowa buteleczke, na wzor cukierka owinietego w papierek. Juz sam jej wyglad mowi nam ze bedzie slodko i uroczo.


 Pierwsze psikniecie i... male zdziwienie, bo oczekiwalam cukrowej bomby wybuchajacej na moj nadgarstek i okrywajacej wszystko wokół slodka wonia. Oczekiwalam karmelowego ulepka a do moich nozdrzy dolecial slodki lecz nie mdly, a za to dosyc pospolity zapach.



Przy kolejnych psiknieciach zaczelam wyczuwac coraz to nowsze nuty. Karmel o ktorym tak bardzo marzylam jest wyczuwalny na mojej skorze dopiero po paru godzinach. Jednak nie jest to karmel jaki kocham, ciezki, naturalny i lepiacy jak w Prada candy ale jest za to lekki i przyjemny.

Zapach nie nalezy do mdlego ulepka przeznaczonych dla nastolatek. Zdecydowanie jest on dla wyrafinowanych kobiet chcacych rozkoszowac sie  droga wersja karmelowego cukierka.


Ceny:
30ml - £50
50ml - £68
90ml - £94

Jest slodko to fakt, ale nie jest to tani dziewczecy slodziak  tylko w bardziej eleganckiej i kobiecej odslonie.  Jest sexowny i kuszacy.

Pomimo ze nie byla to bomba kaloryczna jakiej oczekiwalam, to po malu zaczelam sie od niego uzalezniac.
Jest lekki i przyjemny, ale boje sie ze dla wielu z Was ktorzy oczekuja czegos WOW, za malo orginalny. 
Zapach jest rowniez bardzo trwaly, z pewnoscia otuli Was slodkim karmelem do konca dnia.
Uzywanie ich sprawia mi slodka rozkosz, jednak w dalszym ciagu to Flowerbomb jest 
numerem 1.


Nuty:
Nuty glowy: mandarynka, pomarancz, brzoskwinia
Nuty serca: karmel, kwiat pomaranczy, jasmin
Nuty bazy: drzewo gwajakowe, drzewo sandalowe, ambra, cedr

Wachaliscie juz tego cukiereczka?



***
Kochani planuje male prace nad blogiem wiec prosze o cierpliwosc w razie jakichś niedogodności.
Udanego tygodnia :*


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...