Dzisiaj przychodze do Was z recenzja kremowego zelu do mycia twarzy z Neutrogeny visibly clear pink grapefruit oraz kremu do twarzy z tej oto samej seri. Poniewaz moja cera jest mieszana z tendencja do blyszczenia w strefie T ale wysuszenia w okolicy brody i dookola ust (jesli wiecie o jakie partie mi chodzi ;) to potrzebuje do mycia srodka ktory nie wysusza ale rowniez jest oil free.
Tak wiec bedac na ostatnich zakupach wybor padl na....
Neutrogene visibly clear - pink grapefruit
A poniewaz byla promocja dwa kosmetyki w cenie ₤5 to do mojego kremowego zelu do mycia buzi wybralam rowniez moisturaiser z tej samej seri....
Na poczatek przypatrzymy sie zelowi do mycia twarzy...
Delikatny krem do mycia twarzy, pomagajacy w zapobieganiu wystapieniom pryszczow i zaskornikow bez przesuszania skory.
Sklad:
Konsystencja:
Moja opinia:
Zel faktycznie jest kremowy i delikatny, ma cudowny swierzy zapach grejpfrutow i po jego zastosowaniu skora nie jest ''sciagnieta'' tylko mamy uczucie nawilzenia... lecz niestety na tym zalety sie koncza. No to teraz czas na minusy... zel nie domywa makijazu wiec jesli lubicie sie mocno malowac (tak jak ja :) to najpierw musicie mleczkiem dokladnie usunac makijaz i nastepnie uzyc zelu... ciezko sie go zmywa z twarzy... mam wrazenie jakby byl troszke za tlusty i nawet jak dobrze splukam twarz to wciaz mam wrazenie ze pozostal na niej.
Podsumowujac... dla mnie zel do mycia twarzy musi przede wszystkim usunac wszelkie zanieczyszczenia z niej miedzy innymi makijaz(!)... ale poniewaz on tego nie robi tylko po umyciu mam oczy ''pandy''( nawet jesli przed umyciem zmyje czesc makijazu mleczkiem ) to niestety juz raczej po niego nie siegne. Oczywiscie dla tych ktorzy nie maluja sie zbyt mocno i maja przesuszona cere moze sie on okazac idealny.
A teraz czas na tzw moisturiser...
Moisturiser czyli nic innego jak lekki krem nawilzajacy, ma za zadanie odswierzyc i nawilzyc nasza twarz ale rowniez pomoc w utrzymaniu naszej skory czystej i miekkiej w dotyku, nie zatyka porow oraz
jest oil - free.
Sklad:
Konsystencja:
Moja opinia:
Krem jest bardzo lekki, nie zatyka porow i ma cudny zapach. Bardzo szybko sie wchlania i sie nie roluje na skorze. Nawilza nasza skore i nadaje sie pod makijaz. No i niestety jak na razie nie mam sie do czego doczepic :) czy go kupie ponownie? nie wiem... glownie dlatego ze lubie eksperymentowac i raczej nie kupuje dwa razy tego samego produktu (sa wyjatki ;) na rynku jest jeszcze tyle kremow do przetestowania i wierze wciaz ze znajde ten idealny dla mojej skory.
***
Weekend kochani zlecial mi tak szybko ze nawet nie wiem kiedy i juz czekam na nastepny :) w niedziele wybralismy sie do Meadowhall ( centrum handlowego przyp.red. ;) ale niestety dosc pozno bo od samego rana glowa nie milosiernie mnie bolala i za nic w swiecie nie chciala przestac... nawet po zazyciu paru tabletek przeciwbolowych i nie ruszaniu sie z lozka! w desperacji az polknelam tabletki ktore dostalam po wypadku w szpitalu (wiem nie powinnam ich uzywac bo sa na recepte no ale co mialam zrobic jak nic mi nie pomagalo?) i uwierzcie ze po godzinie dopiero bol ustepowal... masakra jakas... no ale nie o tym miala byc mowa :)
Wiec pojechalismy popoludniu do tego Meadowhall i mialam taka ochote na zakupy ale niestety z braku czasu ( bo juz zamykali sklepy ;) do domu przybylam tylko z dwiema nowymi perelkami... ale za to jakimi ;)
W duzej torbie znajduje sie kurtka ale w sumie nic nadzwyczjanego ot zwykla skoropodobna (chyba ;) ramoneska z TOPSHOP'u ale za to w tej malej...
moja cudna perelka z nowej seri pomadek Chanel Rouge coco shine... zawiera unikalny kompleks
nawilzajacy dzieki czemu nasze usta slicznie sie blyszcza i pozostaja nawilzone nawet
do 8h (podobno;) moj odcien to 56 CHANCE jest to sliczny cukierkowy poltransparentny roz...
i jak sie mozecie domyslec juz niedlugo bedziecie mogli zobaczyc jak sie prezentuje na ustach :)
Zycze Wam kochani udanego wtorku i byle do weekendu ;) BUZIAKI :***